Magazyn koscian.net
2009-03-25Didymos jak Ikar!
Podniebne igraszki lotniarzy nad Śniatami i Wielichowem nie są dla mieszkańców tych miejscowości niczym niezwykłym. Teraz jeszcze nie sezon, ale tylko patrzeć, jak rozwinie się wiosna i Tomasz Frąckowiak wraz ze swymi kompanami znów wzbiją się w chmury
Tomasz Frąckowiak jest mieszkańcem Śniat i prowadzi poważną firmę budowlaną. Nazywa się ona Realizacja Inwestycji Budowlanych „Didymos”. Skąd owa, dziwna na pierwsze wrażenie, nazwa? Jak się okazuje, pochodzi ona od ...imienia właściciela, tyle że brzmienie przyjęła z biblijnej przypowieści. Biblijny Didymos to właśnie Tomasz, ale Didymos nie latał. Latać chciał Ikar. Odwieczne marzenie człowieka o unoszeniu się w przestworzach realizują dziś lotniarze, a wśród nich współczesny Ikar, Tomasz Frąckowiak.Firma Tomasza Frąckowiaka powstała w 1997 r. i przede wszystkim zajmuje się stawianiem budynków mieszkaniowych, jedno i wielorodzinnych, również hal produkcyjnych i warsztatów oraz drobniejszym inwestycjami. Większość prac prowadzona jest w okolicy Poznania. Firma wcale nie jest taka mała, dość powiedzieć, że jej dziełem jest około stu mieszkań rocznie, a w trakcie ostatnich siedmiu lat firma przekazała do użytku obiekty o powierzchni użytkowej liczącej w sumie blisko 41 tysięcy m2. Didymos zatrudnia 25 osób. Do pracy codziennie dowożą ich zakładowe busy. Urlopy przewidziane są głównie zimą. W ubiegłym roku, wyjątkowo, był urlop latem. Wtedy cała firma ma wolne...
Urlop i właściwie każdą wolną chwilę, Tomasz Frąckowiak poświęca lotniarstwu, swej wielkiej pasji. Motoparalotnię uruchamia i po pracy, i w niedziele. Przede wszystkim latem, bo wtedy po prostu jest przyjemniej. Motoparalotnia jest urządzeniem pozwalającym wykorzystać z jednej strony moc silnika zainstalowanego do lotni, a z drugiej skrzydło, mające cechy spadochronu. Cały sprzęt niezbędny do latania tani nie jest. Silnik np. trzeba sprowadzić z Włoch, ze specjalizującej się w tym zakresie włoskiej firmy Simenoni.
Dzięki lotnym właściwościom skrzydła można wykorzystywać termalne kominy, umożliwiające wysokie unoszenie się nad ziemią. Rekord wysokości na tym sprzęcie wynosi 3200 m. Kominy występują głównie w górach, ale przecież nie każdy w górach mieszka i nie każdy ma czas i możliwości, by szybko się tam znaleźć. Toteż grupa wielkopolskich entuzjastów tego niezwykłego, ekscytującego sportu, znalazła inny sposób. Spotykają się Gruszczynie, niedaleko Kobylnicy, miejscowości w której mieści się lotnisko poznańskiego aeroklubu. Halę pełniącą tam funkcję hangaru zbudowała właśnie firma Didymos...
- Jest nas pokaźna paczka miłośników wznoszenia się w górę. Wszyscy sami przygotowaliśmy i montowaliśmy odpowiedni sprzęt. W Gruszczynie nie trzeba z silnikiem na plecach rozpędzać się na nogach. Teraz siada się w specjalnym wózku, zamocowanym łącznie z całym urządzeniem. Na lądowisku jest wyciągarka, która ma 500 m liny. Przy nabraniu odpowiedniej prędkości lotniarz wraz z urządzeniem wchodzi na pewną wysokość. Wtedy wystarczy wyczepić linkę i już można swobodnie szybować... – obrazowo tłumaczy przedsiębiorca. – Jeśli pogoda pozwoli, razem z całą ekipą będę na najbliższym Święcie Pieczarki w Wielichowie. Planuję także pojawić się na Powitaniu Lata w Śniatach. Moja lotnia jest jednoosobowa, ale postaram się zachęcić kolegę, który ma lotnię z miejscem dla pasażera, żeby chętnym zaproponował taką atrakcyjną podniebną wycieczkę – obiecuje Tomasz Frąckowiak.
Dopytuję, czy do latania na takim urządzeniu potrzebne jest jakieś przeszkolenie, jakaś licencja. Przecież zdarzają się wypadki z bardzo poważnymi konsekwencjami... Okazuje się, że wcale konieczności nie ma. – Ja sam mam lotniarskie uprawnienia wystawione za granicą. Ale nie wszyscy mają. Podobno, w Polsce też już można uzyskać atest, ale tylko w Warszawie. Moim zdaniem lotniarstwo jest najbezpieczniejszą formą latania, chociaż trzeba przestrzegać reguł, które zapewniają bezpieczeństwo. Sprzęt musi być właściwie przygotowany, sprawdzony. No i potrzebna jest odpowiednia pogoda – podkreśla przedsiębiorca ze Śniat.
Tadeusz Jąder
GK 12/2009
Zgłaszasz poniższy komentarz:
wśród kwitnących kwiatów na wiosnę... Pomarzyć... Pewnie przyjemniej niż na szosie z dziurami w jezdni.