Magazyn koscian.net

2008-11-12

Runęły marzenia (galeria)

- Weszłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego widzę dom sąsiada. Przecież my tutaj nie mieliśmy okna. Ciągle ten dom widzę. Matko, przecież my nie mamy ściany – relacjonuje zdarzenie z czwartkowego poranka Karolina Michalewska. Tuż przed piątą ściana domu, do którego przeprowadziła się w październiku z mężem i dziećmi runęła. W ciągu kilku minut rodzina straciła dach nad głową.

Wreszcie na swoim

Szukali domu i miejsca na warsztat samochodowy. Trafili do Gorzyczek. Parterowy dom z poddaszem, stodoła, kawałek pola. Miejsce idealne dla rodziny z dziećmi i prowadzenie małego biznesu. Cena nie była wygórowana – 85 tysięcy złotych. Dom wydawał się zadbany. Wewnątrz wyszpachlowane ściany, centralne ogrzewanie, bojler. Obliczyli, że będzie ich stać na spłatę i remont. Mieli trochę odłożonych pieniędzy. Wpłacili zadatek i rozpoczęli staranie o kredyt. Udało się. Kredyt na 30 lat. Rata miesięczna nieco ponad 500 złotych. Ze spłatą chcieli się uporać szybciej. W lipcu mieli już swój własny dom. Wprowadzili się w październiku.

- Cieszyliśmy się. Wreszcie na swoim. Dużo miejsca. Taki spokój i cisza. O takim czymś marzyliśmy. Syna do przedszkola zapisałam – mówi Karolina Michalewska. - Mąż ma działalność, ja jestem na urlopie wychowawczym. Jak mieliśmy wynajmować mieszkanie i płacić co miesiąc po pięćset złotych, to lepiej było spłacać kredyt i mieć coś własnego.

Jednym z wymogów otrzymania kredytu było ubezpieczenie domu. Na miejscu zjawił się rzeczoznawca. Dom obejrzał. Wycenił go na 80 tysięcy złotych.

Zaczęli remont. Malowanie ścian, zmiana podłogi. Przed zimą chcieli jeszcze zamontować nowe okna.
- Wzięłam się za izolowanie ścian. W pokoju, w którym wymieniliśmy podłogę zaczęła wchodzić wilgoć. Kolega pomógł mi odkopać fundament, żeby zobaczyć jak to wygląda. Okazało się, że fundamentów tam nie ma. Tylko jakieś kamienie powkładane, a dom stoi na piasku. Zadzwoniłam do męża. Stwierdził „weź to jutro wszystko zakop”. Tak planowałam zrobić – wspomina pani Karolina.

Nie udało się. Kilkanaście godzin później jedna ze ścian domu runęła. W domu oprócz pani Karoliny spała trzynastomiesięczna córka i pięcioletni syn. Mąż Krystian był w pracy w Niemczech.

- Mamy akwarium 120 litrów. Pomyślałam, kurcze może komoda nie wytrzymała i te rybki runęły. Wyszłam z łóżka i zrobiło mi się zimno. Weszłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego widzę dom sąsiada. Przecież my tutaj nie mieliśmy okna. Ciągle ten dom widzę. Matko, przecież my nie mamy ściany – wspomina pani Karolina.

Prądu nie było. Przewody były pozrywane. Zadzwoniła do rodziny i straży pożarnej. Dzieci zawinięte w kołdry wyniosła z domu.
- Stałam i patrzyłam. Runie czy nie – dodaje.

Do rozbiórki

- Zabezpieczyliśmy miejsce akcji i wezwaliśmy powiatowego inspektora budowlanego – wyjaśnia rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie, mł. bryg. Andrzej Ziegler. - Popołudniu zabezpieczyliśmy część budynku plandekami. Musieliśmy jednak odstąpić od czynności, bo groził on zawaleniem.

W ratowaniu dobytku rodzinie pomagały dwie jednostki PSP z Kościana i jednostka OSP z Czempinia. Z domu udało się wynieść sprzęt. Wyposażenie domu praktycznie nie ucierpiało. Ściana przewróciła się na zewnątrz budynku.

- Budynek przeznaczony jest do rozbiórki – informuje powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Wojciech Brylczak. - Najprawdopodobniej przyczyną zawalenie się ściany było zużycie materiału i podkopanie fundamentów.

Już poprzedni właściciel chcąc osuszyć budynek naruszył fundamenty. Dodatkowo znajduje się on na terenie podmokłym. Możliwe, że nie został on posadowiony na gruncie nośnym. Powiatowy inspektor budowlany na miejscu zdarzenie pojawił się dwukrotnie. W czwartek popołudniu osunęła się druga ściana budynku. Wydając decyzję o rozbiórce musiał uwzględnić dokumenty, w których wiek domu określony był na lata 50-te dwudziestego wieku. Jednak mieszkańcy Gorzyczek twierdzą, że ma on nie około pięćdziesięciu, a stu pięćdziesięciu lat.

Michalewscy zatrzymali się u rodziny. Tymczasowo. W domu już mieszka dziesięć osób. Szukają dla siebie nowego lokum. Pomóc stara się czempiński OPS. Gmina nie dysponuje mieszkaniami socjalnymi, a wolne lokale nie nadają się dla małżeństwa z dziećmi.

- Tak długo, jak nie wybudują domu chcemy zapewnić im mieszkanie i zwolnić z opłat. Gmina pokryje też koszty wyburzenia domu – mówi o formach pomocy dla poszkodowanej rodziny burmistrz Czempinia Dorota Lew.

Domu nie ma, został kredyt

- Inspektor budowlany mówił, że gdybyśmy zaczęli okna wymieniać, to wszystko by się wzruszyło i runęło na nas. Człowiek nie kończy przecież politechniki, żeby znać się na sprawach budowlanych. Podobno dom nie był wart nawet dwudziestu tysięcy – mówi Karolina Michalewska. - Przecież rzeczoznawca musiał jakoś wycenić ten dom. Bank przecież musi się jakoś zabezpieczyć. Jak nie dostaniemy odszkodowania, to będziemy płacić kredyt za nic.

Rzeczoznawca dom wycenił na 80 tysięcy złotych. W polisie ubezpieczeniowej widnieje jeszcze wyższa kwota 125 tysięcy. Michalewscy nie wiedzą jednak czy odszkodowanie dostaną. Polisa nie obejmuje bowiem katastrof budowlanych. Zdecydowali się skorzystać z porady adwokata.

- To było do przewidzenie, ale gdyby przyszedł ktoś taki jak inspektor budowlany, a nie ktoś, kto podpisuje z nami umowę na masce samochodu. Ja się znam na mechanice. Ale kupując dom nie muszę się znać. Po to był ten człowiek, żeby stwierdzić, czy to się opłaca czy nie – stwierdza Krystian Michalewski. - To był fachowiec. Zajmuje się wyceną mieszkań, domów. Gdyby powiedział, że ten dom to ruina, to każdy głupi by zrozumiał.

W Gorzyczkach chcieliby zostać. Są gotowi wybudować nowy dom. Na razie jednak są w zawieszeniu. Nie mogą zrobić nic dopóki domu nie obejrzą przedstawiciele banku i ubezpieczyciela. Mają ekipę, która wybuduje nam dom za darmo, od podstaw. Muszą mieć tylko materiały budowlane. Z tego co zostało po ich domu mogą odzyskać dachówkę. Jest w na tyle dobrym stanie, że można ją powtórnie wykorzystać.

- W internecie są komentarze, że na biednych nie trafiło. Ale jak człowiek pracuje, to chce żyć. Przecież nie braliśmy kredytu, którego nie byliśmy w stanie spłacić. To był nasz pierwszy kredyt. Nigdy się nie zadłużaliśmy – stwierdza pani Karolina. - Jak długo może nam gmina pomagać. Nie chcemy siedzieć w opiece. Nigdy z takich „usług” nie korzystaliśmy.

- Zawsze dawaliśmy sobie radę sami. Po to kupiliśmy coś używanego, żebyśmy mogli się wprowadzić, nie płacić za wynajem mieszkania i spłacać kredyt. A teraz i tak musimy się budować, i to z większymi problemami – dodaj pan Krystian.

HANNA DANEL

GK 46/2008

Fot. Bogdan Ludowicz

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (3)

w dniu 12-11-2008 20:46:51 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

jak można im pomóc?

jak można im pomóc?

w dniu 12-11-2008 23:27:38 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Dziękujemy redakcji za tak ciekawy artykuł. Liczymy na pomoc przy zbiórce materiałów budowlanych. Pozdrawiam

Dziękujemy redakcji za tak ciekawy artykuł. Liczymy na pomoc przy zbiórce materiałów budowlanych. Pozdrawiam

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.145.9.200

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.